Może ten wpis nie do końca wiąże się z budową domu – lecz skoro sauna była inspiracją do stworzenia mojego wymarzonego domku muszę go zamieścić. Być może mój entuzjazm okaże się natchnieniem dla innych a może nawet otworzy horyzonty do budowy własnych czterech kątów…
Uprzedzam- wpis długi , będę przynudzał więc z góry wybaczcie.
Postanowiłem opisać co jest takiego w saunie że do tego stopnia ją polubiłem by zbudować własny dom by ją mieć😊)
Ważny jest proces, nie tylko same pomieszczenie sauny. By ów ceremoniał spełnić ,należy się zaopatrzyć w n/w składniki))
- sauna ( czyli tam gdzie ciepło :)))) )
- pomieszczenie relaksacyjne ( o tem potem) z prysznicem lub beczką z zimną wodą
- winniki ( zasuszone świeże odrosty brzozy lub dębu ścięte wiosną i pozostawione do wysuszenia)
- piwo ( IDEALNIE W LODÓWCE)
- herbata z miodem
- coś co by grało ( jakiś sprzęt muzyczny idealne jak ma łączność np. ze SPOTYFIFE)
- domowej roboty pillingi ( nm fusy kawy zmieszane z miodem 1:1 )
- DUŻO WOLNEGO CZASU i grupa fajnych przyjaciół…….
Przygotowania:
Należy rozgrzać saunę do około stu stopni celcjusza, nalać do drewnianej miski zimnej wody i włożyć w to winniki. ( to te zielone na fotografii – czyli suszone odrosty wiosenne brzozy lub dębu). Winniki powinny namoknąć około godziny by liście zmiękły i puściły soki do wody. Można do wody dodać kilka kropel amolu lub inne olejki eteryczne ale NATURALNE, nie chemia .
Jednocześnie wstawiam do lodówki piwo by się ochłodziło. Zaopatrzam się w ulubioną herbatę ,miód , czajnik , filiżanki by potem nie biegać bez sensu….
Rozbieram się i w zależności od towarzystwa albo jestem „jak do rosołu” albo tylko przepasam się bielikiem – czyli coś a’la nasze prześcieradło tylko wymiarami zbliżonymi do ręcznika.
Proces właściwy 😊
Wchodzę do nagrzanej sauny, siadam na nagrzanych deskach , wyciągam się jak kot na ciepłym letnim słoneczku i odurzony zapachem parującej wody z drewnianej miski z winnikami przyzwyczajam się do temperatury. Polewam chochlą kamienie w piecu wodą z miski ……czuję wiosnę.
Suszone liście brzozy w wodzie uwolniły swój aromat, woda przypomina zieloną herbatę. Na dworze jesień , wiatr, deszcz a polewając wodą z miski rozgrzane kamienie czuję zapach wiosny…zaczynam się pocić , w saunie cisza, cisza i wiosna.
Po 10-15 minutach wychodzę. A raczej wybiegam z gorącej sauny pod lodowaty prysznic i wskakuję potem do beczki z zimną wodą ( lub o ile jest śnieg na zewnątrz w jakąś zaspę – uwaga dla początkujących- nie jedzcie żółtego śniegu 😊 ) Gwałtowny szok termiczny zwęża naczynka krwionośne , skóra robi się różowa, czuję pulsowanie krwi ,bicie serca i troszkę skołowany siadam na leżaku odchylając się do tyły zamykam oczy. To uczucie jakby unosić się w powietrzu. Do uszu dobiega muzyka lub śpiew ptaków ewentualnie szum oceanu. Zależy co kto lubi. W SPOTYFIFE można znaleźć wszystko do relaksu…..
Po dziesięciu minutach jak puls się wyrówna wracam do sauny. Oczywiście wycieram się do sucha.
I znów czuję aromat brzozy lub zapach lasu. Są winniki np. z tajgi. Świeże odrosty drzew syberyjskich zasuszone można kupić w internecie….mają inny zapach niż brzoza. Zapach lasu. Czas podkręcić doznania.
Winniki już dostatecznie rozmiękły w wodzie, dostatecznie uwalniają swój aromat, listki są miękkie, delikatne, nagrzane…..
Zwykle mam dwa winniki. Kładę jeden na ławce sauny i wtulam w niego twarz czując jego zapach i gorąco z liści pulsuje na policzkach ,nosie czole….Dalej robię sobie pilling wycierając dokładnie ciało winnikiem jakbym szorował się ręcznikem…..do skóry przechodzi i ciepło z liści i sok a dodatkowo złuszczam naskórek…delikatnie uderzam winnikiem po ciele ( nie, to nie proces SM 😊 ) czując że jest coraz bardziej gorąco. Starczy. Wybiegam pod prysznic i sru w śnieżną zaspę😊
Pić się chce, organizm wypocił sporo, sucho w przełyku, pusto w żołądku i tak siedząc na leżaku patrzę jak na wyciągniętej z lodówki butelce pojawiają się pierwsze krople kondensatu. Klik otwieranego kapsla to najpiękniejsza muzyka na świecie i. Łyk,dwa,trzy…i jest lepiej i świat znów trochę piękniejszy. Nie mówiąc o mojej skórze…przypomina ona wiejskie podwórko😊))
To ślady kurzych łapek na moim ciele po winnikach…To oznaka że ceremoniał przebiegł prawidłowo. Zwykle po dwudziestu minutach butelka jest już pusta, puls stabilny i co ważne świat jeszcze bardziej piękniejszy a problemów brak!
Kolejne wejście do sauny – na krócej. Tak by się ogrzać i spocić. Na podłodze walają się liście dębu lub brzozy , zapach jeszcze bardziej intensywny a na ciele lekko….troski odparowały razem z wodą.
I znów zimny prysznic i tym razem nie śnieg lub beczka lecz ciepła gąbka, ulubiony płyn do kąpieli lub jak kto woli pilling domowej roboty czyli fusy z kawy zmieszane z miodem.
Czysty , suchy i w świeżym szlafroku siadam przy kubku herbaty z miodem. To czas na muzykę lub ulubiony film….nie mogę się śpieszyć …to czas dla mnie….
Niespodzianka jest rano! Kurze łapki zniknęły a ja dotykając twarzy , ręki , uda…nie mogę się poznać. Skóra jędrna , czysta , naprężona…młodsza o kilkanaście
Komentarze